Dzisiaj zajmiemy się czymś, co trudności nastręcza wszystkim; uczniom początkującym, średnio-zaawansowanym, zaawansowanym, a czasami i nauczycielom. Mianowicie, przyimkami; a konkretniej mówiąc „at” oraz „in” w odniesieniu do jakiegoś miejsca czy położenia.
Zanim jednak przejdę do szczegółów, chciałbym nakreślić ogólny zarys tych dwóch przyimków (ang. prepositions). Uprzedzam również, że żadna kodyfikacja nie jest w stanie nam pomóc poprawnie posługiwać się tymi przyimkami (jak i wszystkimi pozostałymi) z tego prostego względu, że łącznie tych zasad jest tak ogromna liczba, że niemożliwe jest ich późniejsze intuicyjne użycie w rozmowie. Dlatego jestem głęboko przekonany, że najlepszą metodą na naukę przyimków (ale i w ogóle całego języka) jest po prostu słuchanie tego jak mówią native speakerzy i/lub nauczyciele/lektorzy. I nie zrażajmy się też tym, że czasami słyszmy oba w wyrażeniach podobnie brzmiących albo nawet takich samych. Tak po prostu już jest, że można powiedzieć zarówno „in the club”, jak i „at the club”, a różnica z punktu widzenia tłumaczenia na nasz język będzie niezauważalna. Z tego też powodu uprzedzam, iż wpis ten nie będzie z pewnością kompletnym kompendium nt. tego jak posługiwać się „in” i „at”, ale ma na celu zwięźle opisać główne różnice między nimi – i to tylko w odniesieniu do miejsca, bo można ich jeszcze przecież używać dla wyrażeń odnoszących się do czasu.
Zatem, jak najogólniej, „in” powinien nam się kojarzyć ze znajdowaniem się wewnątrz czegoś, co jest wyznaczone przez jakieś – nazwijmy to – granice. Czy to będą ściany domu, pudełka, akwarium czy jakiegokolwiek innego przedmiotu/miejsca, znajdujemy się w obrębie tych granic. A więc, biorąc za przykład powyższe „in the club”, gdy użyjemy „in” mamy bardziej na myśli to, że znajdujemy się wewnątrz tego budynku (jego „granic”), a nie w budynku jako miejscu spotkań, bo wtedy powiedzielibyśmy raczej „at the club”. Chciałbym raz jeszcze zwrócić uwagę, że my w języku polskim podobnego zróżnicowania nie stosujemy. Ba, nawet gdybyśmy chcieli to i tak byśmy nie mogli, ponieważ mamy tylko jeden przyimek, który w tym kontekście moglibyśmy użyć – „w”, czyli „jestem w klubie”. Zapewne z tego to powodu tak wielu adeptów języka angielskiego ma problemy z „ogarnięciem” tych dwóch językowych huncwotów. ;)
„At” natomiast używa się wtedy, gdy miejsce do którego się odnosimy, pełni jakąś konkretną rolę, jest często – dosłownie lub w przenośni – jakąś instytucją, np. uniwersytetem, kinem etc. Zatem „at” można by i użyć nawet przed nazwą miasta (gdzie przecież normalnie używa się „in”), jeśli mamy na myśli uniwerek znajdujący się w nim. Rozważmy te dwa przykłady:
a) He’s a student at Oxford.
b) He lives in Cambridge.
W a) chodzi o uniwersytet znajdujący się w tym mieście (choć – warto zauważyć – że oczywiście można i by użyć „in”, gdyby tylko mówiący miał na myśli samo miasto, a nie uniwerek). W b) natomiast jest sytuacja jasna – mieszka w mieście o takiej a nie innej nazwie, które skądinąd też jest wyznaczone przez „granice”.
„At” jest również często używany w odniesieniu do miejsc, w których ludzie spotykają się grupowo:
a) at a party
b) at a lecture (na wykładzie)
c) at a meeting1
d) at a concert
Ponadto, używa się go też po czasowniku "to arrive" (przybywać). Na przykład, He arrived at the airport in the afternoon., a nie "to", co jest bardzo częstym błędem. Aczkolwiek już przed nazwami krajów, miast etc. użyjemy "in": He arrived in Rome yesterday.
Kolejna sprawa: adresy. Jeśli podajemy samą nazwę ulicy, użyjemy "in" (w amerykańskiej odmianie "on"): He lives in Elm Street. Ale jeśli podamy już numer, to użyjemy "at": He lives at 73 Elm Street.
Na koniec, kilka typowych wyrażeń:
a) in/at church
b) at home/work
c) in a picture
d) in the sky
e) in the rain
f) in bed/hospital/prison
OK, wystarczy. :) W razie jakichś wątpliwości, proszę pytać w komentarzach lub na zajęciach. ;)
1 można powiedzieć też „in a meeting”, ale żeby nie dodawać do już i tak dość sporej ściany tekstu, na razie pominiemy tłumaczenie różnicy między „in a meeting” a „at a meeting”